PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=339543}

Możliwość wyspy

La Possibilité d'une île
4,4 90
ocen
4,4 10 1 90
Możliwość wyspy
powrót do forum filmu Możliwość wyspy

Chciałbym zobaczyć recenzję autorstwa redakcji, btw.
Francuz bardzo abstrakcyjnie potraktował tworzywo filmu i wyszło istotnie bardzo abstrakcyjnie. I - trzeba powiedzieć - niezwykle enigmatycznie dla kogoś, kto nie przeczytał książki.
Myślę, że nadawanie symbolice tego filmu znaczenia choć zbliżonego do zamysłu autora nie jest możliwe bez przeczytania, uważnego przeczytania Możliwości wyspy.
Nie byłoby to wadą filmu, gdyby wspomniano o tym na początku w napisie typu: il ne doit pas regarder sans la connaissance de livre czy jakoś tak i sprawa byłaby klarowna.
A tak jest wadą filmu, że nie podejmuje on nawet próby samowystarczalności artystycznej - jest to bowiem bardziej dodatek do książki, jej ilustracja i tyle.
Poza tym w filmie - tak samo we Francuza książkach - widać jakąś niesamowitą manię wyciągania pozytywnych wniosków z bardzo depresyjnych fenomenów. Oczywiście oceniać sci-fi może tylko czas, stąd nie przez wzgląd na wartość naukową tych książek należy je oceniać; niemniej, mało wiarygodne są te wizje... Verne dlatego był wielki, że nie snuł tyrad nt. zgnilizny sobie obecnego świata, tylko kreślił z pomocą zdobytej na wykładach wiedzy projekty nowego - wiedział, że nie da się tego odpowiednio połączyć. Gdy piszemy sci-fi, trzeba chyba dać sobie spokój z dramatami współczesnymi, bo wychodzi albo śmieszny, bo tłumaczony naukowo dramat albo mało atrakcyjne, bo traktujące o współczesności sci-fi.
A Houellebecq to - w każdej jego książce o tym jest - facet, który ciągle pisze o dnie obecnej i wyżynach przyszłej cywilizacji. I usiłuje wytłumaczyć, że ta wyżyna ma wyniknąć z tego dna. Bardzo to nieuczciwe i mętne przecież. ALE ZA TO JAKIE POSTĘPOWE! - powie jakiś zaangażowany houelemaniac. I na tym właśnie zbija kapitał ten pisarz - na niesprawdzalności jego postępowości. Jej wartości merytoryczne są niejasne, stąd autor skupia się tylko na formie - co by była spójna, okrągła, piękniusia. Reszta może być prawdą. może być bzdurą.
Sądząc po opiniach nawet tych entuzjastycznie nastawionych do długofalowych i optymistycznych wyroków naukowców, są to bzdury.
Ale ładne bzdury, fajnie się czyta, bo lekkie ma pióro ten facet. Lecz film źle się ogląda, bo jest tu niestety brak zmysłu wymaganego od reżysera filmowego. Przede wszystkim nie ma wiary w kino. A nie da się zrobić dobrego filmu, wierząc tylko w literaturę....

Chyba nie do końca zrozumiałeś książkę. Autor nie mówi o tym, że obecny świat jest zgnilizną a przyszły jest dobry, oba mają wiele minusów, przyszły nawet bodaj więcej. Moim zdaniem ta książka jest o samotności, to jest jej głównym motywem.

Maestro, gdzie Ty wyczytałeś optymizm u Houellebecq'a?

użytkownik usunięty
czarnomerdin

ostatnie strony cząstek elementarnych to przecież wręcz hurraoptymizm. zbudowany na smutku, jak wszystko u niego - tu się zgadzamy. ale jednak optymizm, cała wizja jest cholernie optymistyczna - wyeliminowanie cierpienia, ciałka Krausego itd.
to j e s t optymistyczna wizja. i ten styl... jakby zapisać przy pomocy słów, nie nut, odę do radości.

Nie.
Boję się, że zbyt dawno czytałem "Cząstki elementarne", żeby skonstruowac celny kontrargument, natomiast nie sądzę, iż Houellebecq tworzył hymny pochwalne na temat pozbawionej cierpienia przyszłości. Obawiam się, że w swej analizie, drogi Filmisto, zabrnąłeś tak daleko, jak żaden Houellebecq nie sięgał.
Jakakolwiek optymistyczna wizja w przypadku rzeczonego autora j e s t niemożliwa. Sugeruję ponowną lekturę.
Z tą postępowoscią Michaela H. też bym nie przesadzał. Szczerze mówiąc... jest jej zaprzeczeniem.
A tak w ogóle...
Naprawde miło jest zderzyc się z poglądem człowieka, który książki czyta, nawet jeśli - w moim mniemaniu, które może byc mylne - jego interpretacja jest absolutnie błędna.
Pozdrawiam serdecznie.

użytkownik usunięty
czarnomerdin

pozdrawiam też. bardzo możliwe, że nie najlepiej interpretuję. natomiast co do postępowości... kogo nazwać takim - postępowym - jeżeli nie pisarza, który projektuje nową rasę, sukcesora homo sapiens ( a w każdym razie tyle w naszej rasie zmienia, że jej ciągłość jest problematyczna )? w tym sensie jest bardzo postępowym pisarzem Houllebecq, a na pewno nie jest zaprzeczeniem postępowości. ( nasza niezgoda wynika zapewne z ogólności terminu "postępowy" - ma on szereg znaczeń w sumie, często wzajemnie lekko różnych; postępowość może być polityczna, technologiczna, religijna etc.; mnie chodziło tu o postępowość technologiczna, naukową - ty zapewne pisałeś o innym jej rodzaju ).
a teraz pytanie do vegetana i Ciebie, czarnomerdin -
czy nie ma jakiejś ogromnej nadziei ( tam do licha - PEWNOŚCI albo dumy! ) w tym ostatnim, straszliwie wręcz patetycznym (romantycznym?) zdaniu - (cytat niedokładny) "Książkę tę dedykuję człowiekowi" ? nadziei, że to wszystko, co musiał przecierpieć homo sapiens było potrzebne, aby powstała rasa stworzeń, które są chodzącą euforią (nie przesadzam - polecam sprawdzić ten motyw z ciałkami Krausego)? nadziei, że nie na darmo były samotność i cierpienie głównych bohaterów? Oczywiście ogromny bagaż cierpienia poprzedniej rasy mógł odciskać lekkie piętno na rasie nowej, ale zasadniczo nie mógł mieć dominującego znaczenia, choćby przez fakt, że dotyczył poprzedników, przeszłości, a nie dotyczy ich następców, a więc i teraźniejszości.

ostatnio przeczytałem sobie wcześniejszą książkę Francuza, "poszerzenie pola walki". Naprawdę polecam, fantastyczna rzecz. jak dla mnie "poszerzenie pola walki" to wszystko to, co najlepsze z "cząstek elementarnych". bez całego motywu sci-fi, czyli też bez tego, co najgorsze z cząstek elementarnych. słowem - książka bez wad :) mniej może w niej rozmachu, mniejszy jest wachlarz postaci i sytuacji, ale zaręczam, że wartości jest w niej nawet więcej niż w "cząstkach".

Wiesz co - to jest tak, że w żadnej, ale to żadnej książce H., nie ma grama optymizmu co do przyszłości. Pod tym względem, pomijając inne (jak fakt, że jego cztery pierwsze powieści sa bliźniaczo podobne) są one wyjątkowo spójne - twoją tezę odnośnie postępowości rozumiałem w szalenie optymistyczny sposób - co wydaje mi się jawnym fałszem. Co do zakończenia "Cząstek..."...., nie wiem, czy mam prawo (a zarazem rację...), ale nie daj się oszukac... tam nie ma optymizmu. (Czytałem wszystkie przetłumaczone na polski książki H. - i - jeśli mogę coś polecac - to jego ostatnią, bo doprawdy "Platforma", czy "Możliwosc wyspy", zbytnio oryginalne nie są...).
Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi. A - i jeszcze - dosc ciekawy jest biograficzny esej H. o Lovecrafcie. A zwłaszcza interesujący ma tytuł. Wykorzystajmy go do naszej rozmowy.

czarnomerdin

PS
"Poszerzenie pola walki" w swoim przesłaniu nie różni się wiele od "Cząstek...".

użytkownik usunięty
czarnomerdin

Przeczytałem ostatnio zapis korespondencji H, z BHL zatytułowany Wrogowie publiczni.
I przy okazji lektury właśnie przypomniałem sobie o tej dyskusji i o tym - jak twierdzisz nieistniejącym - optymizmie.

Oczywiście, można się spierać, na ilę ta korespondencja jest kreacją jednego i drugiego, na ile jest zaś prawdziwa. Ale są takie momenty w powieściach, tak samo jak istnieją takie w tej ich wymianie myśli, że można niemal z całą pewnością powiedzieć, że to nie blaga, tylko że to faktyczna opinia autora w danej sprawie. Zbyt żywo po prostu i zbyt szczegółowo są pewne rzeczy opisywane, żeby stosunek autora do nich nie wydawał się emocjonalny i przez to nie wydawał się prawdziwy. (Równanie emocje-prawda to zresztą jeden z kanonów nowoczesnej psychologii).

To są fragmenty :
"(...) co by się stało, gdyby współczucie miało ziknąć?
No cóż, myślę, że razem z nim zniknęłaby cała ludzkość.
I że zniknięcie takiej ludzkości byłoby raczej czymś dobrym.
I że należałoby poczekać na nadejście innego inteligentnego gatunku, bardziej skłonnego do współpracy, bardziej przystosowanego ze swej pierwotnej plemiennej organizacji do wzniesienia się ku prawu moralnemu ( mam na myśli gatunek nieco przewyższający naczelnych )."

I - w taki sposób diagnozując przypadek gatunku ludzkiego (jako jego przedstawiciel) - jest (moim zdaniem) przesiąknięty pesymizmem. Nadzieja lepszego, odrodzonego świata została nam (ludziom) odmówiona. Z całą pewnością zgodzisz się, że "Dobra Nowina" głoszona przez H. jest dosc ponura - przynajmniej z antropocentrycznego punktu widzenia (a na inny mnie nie stac, co - byc może w tym przypadku - jest problemem i kością niezgody między nami).
W przytaczanych przez Ciebie fragmentach uderzajacy jest tryb przypuszczający (np. należałoby), który nie pozwala stwierdzic, że Houellebecq mówiąc o "nadejściu innego inteligentnego gatunku" obwieszcza swoje credo... są to raczej luźne dywagacje, choc oczywiście uwagi o inspiracjach H. pozytywizmem są ciekawe i cenne.
Prawdę powiedziawszy, nie znoszę gdy Michael H. zapuszcza się w te "otchłanne" refleksje, które usiłują dotrzec do jakiegoś jądra, sedna sprawy, odkryc jakiś dogmat, przeniknąc istotę i dac ostateczną diagnozę... Robi się wówczas manieryczny, pretensjonalny i odrobinę śmieszny.
Ale - napisz proszę, czy warto przeczytac "Wrogów publicznych"? Czy, oprócz obowiązkowej bufonady obu gentlemanów (których na swój sposób lubię), jest tam cos jeszcze godnego uwagi?

użytkownik usunięty
czarnomerdin

Cóż uzyskanie nawet trybu przypuszczającego u H jest sporym wysiłkiem, ale generalnie są to bardzo luźne dywagacje, fakt.A ta dobra nowina jest faktycznie dość ponura. Tylko że nie z technologicznego, naukowego punktu widzenia - masz rację jednak, gdy piszesz, że z antropologicznego punktu widzenia jest smutna. Ja patrzałem technologicznie jak Dzierżyński, ty jak Bruno - antropologicznie, humanistycznie :-).
A co do Wrogów, to ja mogę powiedzieć, że bardzo przyjemna książka. Żadna wysokogórska wycieczka intelektualna, tym niemniej wiele ciekawych spostrzeżeń i szczegółów z życia obu pisarzy. Parę nazwisk do zanotowania i dzieł do przeczytania, to wszystko. Problem tylko,że jest tutaj trochę pozy, sztuczności, (pisali od początku ze świadomością publikacji ), powierzchownie podchodzą do wielu problemów, trochę idiotycznie - co w pewnym momencie zauważa Levi - traktują czasem filozofię jako zbiór cytatów, a nie jak zbiór systemów. Jest jednak parę fragmentów głębszych, w tym ten o warsztacie H (gratka). Polecam. A zdziwiony jestem mocno, że wydała to ta znielubiana przeze mnie krytyka polityczna, całkiem ładnie zresztą. Chyba C.Michalski interweniował :-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones