Obejrzałam po raz drugi- film intrygujący, ciekawy, ale największe wrażenie robią zdjęcia. Malarskie inspiracje (plakat filmu), sceny klasyczne z kąpiącymi, sceny z postaciami w zagajniku, światło miękkie, przesączone przez zieleń, plamiące ciała. Filmowanie drzew, ich miękkości, burzenia się w sytuacjach niepokojących- szum jak w “Powiększeniu“ Antonioniego. Postać siedząca nieruchomo w lesie. Jest juz prawie noc, ledwo ja widać, jaśnieją adidasy. Albo zaczajenie w mrocznej trawie- sylwetka przekreślona źdźbłami. Kompletna ciemność nagle rozjarzona reflektorami ruszającego samochodu, wydobywającymi na moment sylwetkę kierowcy, detale otoczenia, czerwoną karoserię (silny akcent kolorystyczny działający jak okrzyk). Genialne wykorzystanie światła naturalnego we wszystkich fazach, bez unikania półmroku, ciemności, bez niewiarygodnego doświetlania plenerów leśnych, co w filmach zawsze mnie wkurza. Ważny jest też dźwięk i to, że w filmie nie ma muzyki.
I osobna rzecz- czy Michel nie jest wytworem pragnień, „Afrodytem“ wyłaniającym się z fal, syreną w męskiej postaci? Czy on się naprawdę zdarzył? Jezioro jest tajemnicze, nieodgadnione, wabi i odpycha, może wywoływać halucynacje